Też tak macie, że planujecie napisać post, a jak już wejdziecie na bloggera to zaczynacie przeglądać obserwowane blogi i jak już skończycie to jest już za późno, dziecko się budzi lub wena odeszła???
Ja tak mam od kilku dni, dlatego nowych postów brak, ale dziś już nigdzie nie wchodzę, nic nie przeglądam, więc może uda mi się napisać krótkiego posta, którego miałam już dawno napisać...
O Adasia alergii wspominałam już na pewno nie raz, ale teraz chciałabym zwięźle opisać jak to u nas było... Zaczęło się jak Adaś poszedł do przedszkola, w wieku trzech lat. Ciągły powracający kaszel, bezskuteczne syropki, ciągłe wizyty u lekarza, nieprzespane noce. Najbardziej dokuczał kaszel, suchy, duszący, przez dzień było w miarę, męczyło go jedynie jak wchodził z zimnego do ciepłego lub odwrotnie, gorzej było w nocy. Osłuchowo zawsze wszystko było dobrze, humor mu dopisywał, gorączki nie miał.
W końcu po ponad roku (z perspektywy czasu wiem, że za późno) dostaliśmy skierowanie do alergologa, na wizytę oczywiście musieliśmy czekać pół roku... Aaa... jeszcze najpierw byliśmy u laryngologa (o tej wizycie też mogłabym bardzo dużo napisać niestety negatywnego) i pulmonologa. No i tak sobie chodzimy średnio co pół roku do alergologa i nadal nic konkretnego nie wiemy. Testy skórne nic nie wykazują, spirometria wychodzi źle technicznie. Tyle, że Adaś ma przepisane lekarstwa: Xyzal (2x5ml), Singulair (1x1), w razie kataru Avamys, w razie kaszlu Ventolin, ewentualnie włączyć Flixotide.
Pamiętam jak się cieszyłam, że Adasiowi robią testy skórne, myślałam że wyjdzie coś konkretnego, będziemy wiedzieć czego unikać, na co uważać, co go uczula. Niestety nic nie wyszło... Podejrzewamy, zresztą od początku tak sądziliśmy, że to alergia na kurz i roztocza, bo dopada go zwykle jesienią i zimą (gdy zaczyna się sezon grzewczy), na wiosnę i w lecie raczej nie ma problemów z katarem czy kaszlem. Pani alergolog powiedziała, że prawdopodobnie tak jest, a na testach może nie wychodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz