poniedziałek, 30 czerwca 2014

Wakacje, zakończenie przedszkola

Dziś Adaś ostatni raz poszedł do przedszkola, więc od jutra zaczyna wakacje, miałam go już nie posyłać, ale chciał, więc dlaczego niby miałabym go zatrzymywać w domu, nie było ku temu powodu.

Oficjalne zakończenie mieli w czwartek (26 czerwca) i byłam z niego bardzo dumna, bardzo ładnie powiedział wierszyk, pani mu nie musiała podpowiadać, mówił wyraźnie i powoli, nie wstydził się jak to kiedyś bywało.

Przygodę z przedszkolem rozpoczął gdy miał 3 lata a teraz ma już prawie 7 i od września pójdzie do szkoły. Wiem, że już o tym pisałam jak ten czas ucieka, ale właśnie takie chwile mi to uświadamiają. Pamiętam jakby to było wczoraj gdy pierwszy raz prowadziłam Adasia do przedszkola a teraz po 4 latach jego przygoda z przedszkolem się kończy. Dzieci zdecydowanie zbyt szybko dorastają, zapewne ani się nie obejrzę a pójdzie do gimnazjum...

Dlatego musimy wykorzystywać każdą chwilę gdy jesteśmy razem, choć czasami nam się nie chce, choć czasami inne obowiązki są ważniejsze. Nie chciałabym później żałować, że tak mało czasu mu poświęciłam...

środa, 25 czerwca 2014

Przedszkole - podsumowanie wydatków

Dziś chciałabym krótko podsumować ile wydaliśmy w tym roku szkolnym na przedszkole, Adaś trochę chorował, dzięki czemu "zaoszczędziliśmy" na opłatach... Zestawienia wydatków miały się pojawiać częściej jak pisałam w poście Przedszkole - wrzesień - podsumowanie wydatków jednak nie było na to czasu, więc dziś całościowe podsumowanie, w końcu już prawie wakacje :-)

Wyprawka: 103,30 zł
Suma opłat za przedszkole: 1 269,00 zł
Rada Rodziców: 80,00 zł
Pozostałe wydatki: 256,36 zł

RAZEM: 1708,66

Czyli nie jest tak najgorzej jak za 10 miesięcy uczęszczania do przedszkola. 
To już ostatnie dni Adasia w przedszkolu i od września mój "mały" synek pójdzie do szkoły. Już się wzruszam na samą myśl, że to koniec jego przygody z przedszkolem, ze z przedszkolaka stanie się uczniem... 
Oj, ale ten czas leci ;-(
Jeszcze nie tak dawno martwiłam się, przeżywałam jego pierwszy dzień w przedszkolu ;-(
No ale to było prawie 4 lata temu...


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Kwiaty wojny

"KWIATY WOJNY"

Reżyseria: Yimou Zhang
Obsada: Christian Bale, Ni Ni, Xinyi Zhang, Tianyuan Huang, Dawei Tong

Dziś coś z innej beczki, chciałbym Wam polecić film, który jakiś czas temu udało mi się obejrzeć, choć początek nie zapowiadał się jak dla mnie zbyt ciekawie. Film jest bardzo poruszający, niosący przesłanie, raczej dla osób wrażliwych i mądrych. Opowieść fabularna, która się w nim rozgrywa choć nie jest oparta na faktach to bardzo możliwe, że miała miejsce...

Film przedstawia masakrę nankańska, straszną zbrodnię wojenną dokonaną przez Japonię na Chinach. Według różnych danych szacuje się, że zginęło od 50 do 400 tysięcy osób a gwałtów dokonano na kilkunastu tysiącach kobiet i dziewczynek.

Akcja filmu rozgrywana jest w grudniu 1937 roku. Ówczesna stolica Chin - Nankin upada pod naporem Carskiej Armii Japońskiej. Podczas oblężenia grupa uczennic znajduje schronienie w katolickim kościele, a później również grupa kobiet z dzielnicy czerwonych latarni oraz amerykański grabarz, który ma tam pochować zabitego kapłana. Pomimo tego, że kościół powinien być na neutralnym terytorium nikt nie może czuć się bezpiecznie. Amerykanin - John Miller początkowo egoistyczny, z biegiem czasu coraz bardziej zaczyna pomagać kobietą aby mogły bezpiecznie opuścić kryjówkę.

Jest to wzruszający dramat o bohaterstwie a zarazem poświęceniu na jakie może zdobyć się człowiek. 

wtorek, 17 czerwca 2014

10 kilogramów mniej :-)

Na temat mojej "diety" już co nieco wspominałam w poście  To już prawie sto dni... i prawie 8 kilogramów mniej...

Dziś chciałabym się pochwalić moim kolejnym sukcesem, przez 162 dni schudłam już 10 kilogramów. Wiem, że mogłam więcej... Ale wiem też, że mogłam mniej... Jestem z siebie dumna, magiczna 10 powoduje uśmiech na mojej twarzy :-) Choć do idealnej wagi jeszcze sporo mi brakuję będę nadal do niej dążyła. Może powoli, ale najważniejsze, że do celu :-)

Co robię, że chudnę? Na jakiej jestem diecie? Hmm... Nie nazwałabym tego dietą a raczej zmianą stylu odżywiania. Staram się jeść regularnie, co może się wydawać bardzo proste niestety w moim przypadku nie jest to takie łatwe. Znacznie ograniczyłam makaron, ziemniaki i słodycze, nie mogę powiedzieć, że w ogóle z nich zrezygnowałam bo czasami zdarza mi się je zjeść. W każdym posiłku staram się mieć jakieś warzywo lub owoc. Całkowicie zrezygnowałam z białego pieczywa. Nie popijam posiłków, staram się pić przed nimi, zwykle wodę. I to chyba byłoby na tyle, jeśli jeszcze coś ważnego mi się przypomni to na pewno o tym napiszę :-)

środa, 11 czerwca 2014

Osiemnaście miesięcy razem

30 maja Anetka skończyła osiemnaście miesięcy razem, więc najwyższy czas napisać co u niej słychać. Jak zapewne czytaliście miałyśmy problemy z ospą wietrzną, dlatego post powstaje tak późno i będzie zwięzły.

Nadal jej ulubionym słowem jest niestety "nie". A co do najważniejszych zmian, które zaszły to Anetka już nie śpi w łóżeczku, tylko w normalnym łóżku sama. Śpi ładnie całą noc (wyłączając oczywiście noce kiedy gorączka i świąt ją męczyły podczas ospy), nie ma problemu, żeby sama weszła i zeszła z łóżka.


Poza tym uczy się sprzątać po sobie zabawki, zwykle trzeba ją bardzo zmotywować, ale czasami się udaje. Jakieś cztery miesiące temu pisałam posta Czas na nocnik... Czy coś się zmieniło w tej sprawie? Były dni, że siadała na nocnik i często udawało jej się zdobić siku, kilka razy zrobiła kupkę, której się bała a później przyszła niechęć do nocnika i obecnie nie chce na niego siadać, za to z chęcią siedzi na ubikacji i nie chce z niej zejść, ostatnio siedziała prawie pół godziny i musiałam ją zachęcać żeby z niej zeszła. Niestety te "posiedzenia" są mało efektywne i załatwia się dalej do pampersa. Myślę, że w swoim czasie się nauczy. Woła "bebe" ale dopiero jak kupka jest w pieluszce.


wtorek, 10 czerwca 2014

Piętnaście miesięcy blogowania

Dziś bardzo krótko, podsumowanie piętnastu miesięcy mojego blogowania, które upłynęło 28 maja. Opóźnienie spowodowane zostało ospą wietrzną, o której już pisałam w poprzednich postach: Ospa wietrzna (2 dzieci x 2 tygodnie = 4 tygodnie uziemienia ;-)) oraz Ospa wietrzna - ciąg dalszy.

Przez piętnaście miesięcy opublikowałam 100 postów, mam sporo pomysłów na kolejne wpisy, niestety gorzej jest ze znalezieniem czasu na ich napisanie. Ilość komentarzy pozostawiona pod moimi postami to 419, natomiast łączna liczba wyświetleń mojego bloga wynosiła 5304. Najczęściej czytane posty to:

Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję, że mnie odwiedzacie na tym moim skromnym blogu, jestem wdzięczna za każdy komentarz.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Ospa wietrzna - ciąg dalszy

U nas już lepiej, Anetka przestała gorączkować, śpi lepiej i już nie jest taka marudna. Niestety w piątek musieliśmy ponownie odwiedzić przychodnię ponieważ prawdopodobnie roztarła krostkę na powiece i oczko było nad każone, w każdym razie bardzo jej spuchło i w czwartek prawie go nie otwierała.

Pani doktor przepisała kropelki do zakrapiania do tego oka - floxal (3x1), dodatkowo zapisała syropek żeby lepiej spała i przeciw świądowi - hydroxyzinum (3x3ml).
Przy okazji dowiedzieliśmy się, że przy ospie wietrznej nie należy zbijać gorączki za pomocą ibuprofenu tylko należy stosować paracetamol i prawdopodobnie dlatego nasze dzieciaki tak bardzo obsypało. Szkoda, że pan doktor, u którego byliśmy wcześniej nam o tym nie wspomniał wtedy napewno nie podawalibyśmy nurofenu :-(
Jeszcze poleciła nam piankę PoxClin do smarowania, bardzo fajna i praktyczniejsza w użyciu niż pudry, można wysmarować całe ciało i nie trzeba się bawić w smarowanie każdej krostki osobno, nie pozostawia białych śladów bo po rozsmarowaniu jest bezbarwna i fajnie się wchłania. Jest droższa i trudno ją znaleźć w aptekach (my chyba dopiero w piątej ją dostaliśmy), ale gdybym wcześniej o niej wiedziała na pewno przy Adasiu też bym ją stosowała.

Powoli wrazamy do normy, z dnia na dzień jest lepiej i to mnie cieszy :-)

środa, 4 czerwca 2014

Ospa wietrzna (2 dzieci x 2 tygodnie = 4 tygodnie uziemienia ;-))


Dawno mnie tu nie było ale chyba tytuł posta mów sam za siebie, zbytnio nie mam co tu dopowiadać... Poza tym, że jestem na półmetku 4-tygodniowego uziemienia, zmęczenia fizycznego i psychicznego, nieprzespanych nocy i ciągłego słuchania "mamo... swędzi mnie" (no Anetka nie będzie mówiła, że ją swędzi bo nie potrafi wyrazić tego słowami) to wszystko u mnie dobrze i mam nadzieję, że niedługo częściej uda mi się przynajmniej na blogu bywać ;-)

Zaczęło się dwa tygodnie temu, dokładnie w środę wieczorem Adaś dostał gorączkę i pojawiły się pierwsze plamki, później już było coraz gorzej... Obsypało go bardzo, krostki miał prawie wszędzie, nawet w buzi, na języku i podniebieniu. Cierpiał a my razem z Nim. Stosowaliśmy puder płynny z anestezyną, jednak później zmieniliśmy go na pudroderm, który naszym zdaniem okazał się lepszy, skuteczniejszy. Po kilku dniach oczywiście było już lepiej jak gorączka już nie męczyła Adasia i przestał dokuczać mu świąd. 

Wczoraj książkowo po prawie dwóch tygodniach (bez jednego dnia) u Anetki pojawiły się pierwsze krosty, gorączka i zapewne kolejne nieprzespane noce u nas... Myślałam, że wirus potraktuje ją trochę łagodniej ze względu na młody wiek, ale z tego co widzę to już ma sporo czerwonych plamek i pęcherzyków, najwięcej na głowie i pod pampersem.