piątek, 28 lutego 2014

Rok blogowania

28 lutego 2013 roku zaczęła się moja przygoda z blogowaniem, więc jak łatwo się domyślić, dziś mam małą rocznicę, choć trudno mi uwierzyć, że ten rok tak szybko minął... Nadszedł czas na kolejne podsumowanie, wcześniejsze wpisy na ten temat możecie znaleźć tu:

Przez ten rok opublikowałam 79 postów, mam sporo pomysłów na kolejne wpisy, niestety gorzej jest ze znalezieniem czasu na ich napisanie. Ilość komentarzy pozostawiona pod moimi postami jak do tej pory to 325, natomiast łączna liczba wyświetleń mojego bloga wynosi 4007 z czego jestem zadowolona i cieszę się, że w ogóle ktoś czyta to co piszę, za to Wam bardzo dziękuję. W szczególności chciałam podziękować blogerką, które regularnie mnie odwiedzają i komentują moje posty, a są to mamy, których blogi znajdziecie poniżej, zachęcam do zajrzenia:

Najczęściej czytane przez Was posty na moim blogu w tym rok to:

Na koniec nieskromnie chciałabym sobie życzyć na kolejny rok dużej liczby ciekawych postów, jeszcze większej liczby odwiedzin i komentarzy niż w tym blogowym roku, który już minął. 
Blogowanie mnie wciągnęło, gdy zaczynałam nie spodziewałam się, że aż tak bardzo mi się to spodoba. 
I oczywiście jeszcze raz chciałabym podziękować wszystkim i każdemu z osobna za odwiedziny - DZIĘKUJĘ!

środa, 19 lutego 2014

Przychodnia lekarska - gdzie tu sens a gdzie logika?

Wiem, że zapewne nie w każdej przychodni tak jest i na pewno są inne, lepiej działające, itd. Dlatego też myślę nad przeniesieniem dzieci do jakiejś innej od dłuższego czasu, a z każdym telefonem, wizytą coraz bardziej się do tego przekonuję...

Nie zacznę od początku, tylko raczej od końca... Dziś dzwoniąc do przychodni, żeby zarejestrować się z Adasiem do lekarza, jak pamiętacie ma szkarlatynę (chorobę zakaźną) i niestety prawie po 10 dniach stosowania antybiotyku wysypka nadal jest, więc chciałam to skontrolować czy wszystko jest dobrze... ale wracając do mojego telefonu... dowiedziałam się, że nasza ulubiona (wydaje nam się najbardziej kompetentna, kontaktowa i miła) pani doktor przyjmuje dzieci chore od 8.00 do 9.00 i już nie ma wolnych miejsc, później do 11.00 przyjmuje dzieci zdrowe, ale udało nam się zapisać do innej lekarki na godzinę 9.30 :-) Przechodząc do sedna sprawy, w czym w ogóle jest problem i czego się czepiam. Chodzi mi o to, że obie panie przyjmują obok siebie, drzwi w drzwi, więc Adaś chory na szkarlatynę będzie sobie siedział spokojnie na krzesełku obok zdrowego dziecka, które przyszło na szczepienie, bilans, po skierowanie, jakąś receptę, itp. Mam nadzieję, że nikogo nie zarazi i liczę, że jak ja następnym razem pojadę ze zdrowym dzieckiem do przychodni to także się tam niczego nie nabawi.

Kolejnym problemem jest to, iż najlepiej rejestrować się do lekarza tydzień przed rozpoczęciem choroby dziecka (co oczywiście nie jest zbyt możliwe jeśli ktoś nie posiada zdolności przepowiadania przyszłości) lub ewentualnie pojawić się jak już dziecku samo przejdzie, oczywiście jeśli przejdzie i to nic poważnego. Dziś akurat mi się udało, jestem z siebie mega dumna, ale przeważnie wolny termin jest za jakieś trzy lub cztery dni.

Co do kompetencji i podejścia do pacjenta - do dziecka też mam zastrzeżenia, ale to nie do wszystkich lekarzy, więc na ten temat nie będę się wypowiadała.

Z jednej strony trochę mi szkoda teraz zmieniać przychodnię, z Adasiem chodziłam tam od urodzenia, Anetę też tam zapisałam... ale chyba tak będzie lepiej. Tylko muszę znaleźć tą lepszą, żeby nie okazała się gorsza od tej. I jak wiadomo nie tylko o organizację przychodni tu chodzi ale także o dobrego lekarza pediatrę.

piątek, 14 lutego 2014

Szkarlatyna (płonica)

Wszystko zaczęło się w niedzielę, choć pewnie trochę wcześniej, zapewne w przedszkolu, bo podejrzewam, że właśnie tam Adaś się zaraził. 
W każdym razie w niedzielę koło południa zaczął się skarżyć na ból brzucha i ból gardła, po południu do objawów doszła jeszcze gorączka, około 39 stopni i pogorszenie samopoczucia. Noc była ciężka, choć dopóki działał nurofen nie było tak źle. Rano znów Adaś miał gorączkę, do lekarza udało nam się umówić dopiero na wtorek po południu. W poniedziałek, po 24 godzinach, więc książkowo pojawiła się wysypka na całym ciele, Adaś był coraz słabszy, nie chciał jeść, skarżył się nadal na ból gardła i że mu zimno, nic dziwnego, gorączka zbytnio nie odpuszczała. Podejrzewaliśmy szkarlatynę, ponieważ objawy właśnie na nią wskazywała, a podobno w przedszkolu kilka dzieci w ostatnim czasie na nią chorowało. 
Mąż pojechał około 18 na pogotowie gdzie pani doktor potwierdziła nasze podejrzenia, przepisała antybiotyk - Amotaks 500mg/5ml i zaleciła podawać 3 razy dziennie, co 8 godzin po 4 ml. Już po pierwszej dawce antybiotyku było dużo lepiej, gorączka odpuściła i samopoczucie Adasia też było już dużo lepsze. 
Teraz już jest całkiem dobrze, wysypka powoli schodzi i wrócił dawny Adaś, choć nie ukrywam, że było ciężko.

piątek, 7 lutego 2014

"Błędy mamy i taty. Praktyczny poradnik dla rodziców" Astrei Gianni i Antonella, Diano Pierluigi

Za poradnikami zbytnio nie przepadam, ale ten wyjątkowo chciałabym Wam polecić. Warto go mieć i do niego zaglądać aby poprawić swoje relacje z dzieckiem i stać się jeszcze lepszym rodzicem.

"Czy błędy popełniają dzieci, podczas gdy my, rodzice, jesteśmy nieomylni?
Tak naprawdę wszyscy wiemy, że to nieprawda. Dostrzeżenie własnego błędu, przyznanie się do niego i gotowość do zmiany postępowania będą wyrazem naszej miłości i odpowiedzialności wobec dziecka, któremu daliśmy życie, a które teraz chcemy uczynić szczęśliwym.
Błędy mamy i taty to książka dla rodziców dzieci w wieku do 10 lat. Poradnik omawia błędy popełniane w codziennym życiu, uczy budowania prawidłowej relacji z dzieckiem, by zapewnić mu emocjonalną stabilność i budować wiarę we własne siły."


W sumie ten opis, który znajduje się z tyłu książki mówi o niej bardzo dużo. Ja chciałabym jeszcze dodać od siebie, że często mówimy lub robimy jakieś rzeczy bez większego zastanowienia a mogą mieć one negatywny wpływ na nasze dziecko. Z niektórymi opisanymi błędami wychowawczymi nie do końca się zgadzam, ale to może opiszę innym razem bo na pewno chciałabym kilka postów poświęcić właśnie tej książce i błędom popełnianym przez rodziców, które zostały w niej opisane.

P.S. Czekam na Wasze porady w sprawie sadzania dzieci na nocnik, o której pisałam w poście 

środa, 5 lutego 2014

Stroje karnawałowe

KARNAWAŁ 2011

Wczoraj Adaś w przedszkolu miał bal przebierańców i tak wzięło mnie na wspominki jak to było w latach ubiegłych za kogo był przebrany.

Zazwyczaj mieliśmy problem z tym jaki strój karnawałowy wybrać dla chłopca, wydaje mi się, że dla dziewczynki jest łatwiej, choć o tym się przekonam jak już Anetka będzie w wieku przedszkolnym.

Przedstawiłam Wam zdjęcia stroi, w których Adaś wystąpił na balach przebierańców w trzech ostatnich latach, z tego roku niestety jeszcze nie mamy zdjęcia, może dziś uda mi się zrobić zdjęcia.

Jak widać na zdjęciach w 2011 roku Adaś był przebrany za klauna, rok później miał strój kowboja inspirowany postacią Chudego z "Toy Story" choć niestety koszula nie żółta. No a rok temu Adaś był żołnierzem. 
KARNAWAŁ 2012
KARNAWAŁ 2012

KARNAWAŁ 2013
KARNAWAŁ 2013

poniedziałek, 3 lutego 2014

Czas na nocnik...

Kiedy zaczęłyście sadzać swoje pociechy na nocnik? Kiedy zaczęły wołać, że chcą siku lub kupę?

Anetka ma czternaście miesięcy i jak na razie nocnika unika... Chwilkę posiedzi, ale w ubraniu, gdy pampers jest ściągnięty zbytnio nie chce siedzieć na nocniku, dlatego nie chcę jej sadzać na siłę na nocnik, żeby się do niego nie zraziła... 
Gdy robi kupkę to oczywiście widać, ale nie chcę jej przerywać tej czynności, biec po nocnik i szybko ją rozbierać i sadzać na nocnik.
A może powinnam??? Co o tym myślicie???

Jak było u Was, jak zachęcałyście dzieci, żeby siedziały na nocniku??? Macie jakieś sprawdzone sposoby??? Będę wdzięczna za rady... Adaś ma już sześć lat i dokładnie nie pamiętam jak to było gdy On był mały, zresztą On był zupełnie innym dzieckiem, mogłam go posadzić na nocnik, dać mu zabawkę lub książeczkę i chwilę siedział na nocniku, Anetkę czymś zainteresować, żeby siedziała i się bawiła jest bardzo ciężko, Ona woli zabawy w ruchu :-)

Gdyby już raz nam się udało zapewne byłoby łatwiej gdyby Anetka zobaczyła zachwyt i zadowolenie na naszych twarzach...