niedziela, 30 czerwca 2013

Siedem miesięcy razem

Dziś Anetka kończy siedem miesięcy - ale ten czas leci... ucieka dzień za dniem... miesiąc za miesiącem...



Najważniejsza informacja jest taka, że w zeszłym tygodniu pojawił się długo oczekiwany ząb a nawet dwa naraz... więc Anetka ma już dwie dolne jedynki.

Pęłza już na całego, potrafi pokonać całkiem spory dystans tak fajnie się poruszając, co jest zabawne jak się tak na nią patrzy... Zaczyna też powoli raczkować, co widać na zdjęciach, nie potrafi jednak do końca skoordynować ruchów rąk i nóg, ale idzie jej to coraz lepiej. Siedzi też już coraz pewniej bez podtrzymywania i próbuje sama siadać gdy jest na czworaka. Zaobserwowałam również u Niej początki chwytu pęsetowego.

Coraz więcej gaworzy, śmieje się i piszczy ze szczęścia

Diety zbytnio nie rozszerzyliśmy za względu na wychodzące zęby i trzydniówkę, mała nie miała zbytnio na nic ochoty, wchodziło w grę tylko karmienie piersią. Udało nam się jednak wprowadzić za radą blogerki - Sylwii śliwki suszone, kupiłam i zmiksowałam z wodą, mała się zajadała, bardzo jej smakowały, podobnie jak banan. Poza tym zmieniliśmy kaszkę sinlac ze względu na jej skład po sugestii ann_luk na kaszkę mleczno-kukurydzianą o smaku bananowym - smaczna kolacja firmy Bobovita, też smakuje Anetce, teraz raczej nie ma problemów z jedzeniem szeroko otwiera buzię i czasami mam wrażenie, że ciągle jej mało.

wtorek, 25 czerwca 2013

Wspomnienie spacerów

W tamtym tygodniu była piękna pogoda, więc korzystaliśmy i dużo spacerowaliśmy. Do południa z Anetką, bo Adaś był w przedszkolu, po południu już całą czwórką wyruszaliśmy na spacer. Ogólnie jakieś cztery godziny spędzałam z Anetką na zewnątrz. Niestety od wczoraj pogoda znów nas nie rozpieszcza, więc pozostają tylko wspomnienia i nadzieja na lepsze jutro... Poniżej kilka zdjęć ze spacerów i pierwszy raz Anetki na huśtawce.












poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ostatni dzwonek

Dziś 24 czerwca, do roczku Anetki zostało dokładnie 160 dni, dlatego uznałam, iż jest to najwyższy czas aby zacząć robić coś ze swoim ciałem. Przez ciążę i po niej sporo przytyłam, żle się czuje z moim ciałem, z moją obecną wagą i postanowiłam wreszcie zacząć działać a nie tylko myśleć o tym i się dołować moim wyglądem.

Obecnie ważę 86 kg (dużo za dużo) i chciałabym przez te 160 dni zrzucić przynajmniej 16 kg i osiągnąć wagę 70 kg tak na dobry początem. Poprzeczki nie stawiam sobie zbyt wysoko bo z doświadczenia wiem, że lepiej chudnąć powoli a skutecznie, niż w krótkim czasie zrzucić dużo a później wrócić do poprzedniej wagi, poza tym nadal karmię, więc nie chcę stosować jakiejś radykalnej diety. Plan minimum jest taki:
  • 2 sierpnia - 82 kg
  • 11 września - 78 kg
  • 21 października - 74 kg
  • 30 listopada - 70 kg
Od dziś ograniczam ziemnieki, białe pieczywo, makarony i słodycze. Rezygnuje z drożdżówek i bułek maślanych. Śniadanie postaram się zjeść do godziny po przebudzeniu a kolecję dwie godziny przed snem. Codziennie postaram się wypić przynajmniej litr czytej wody, herbatę już piję bez cukru od dawna. No i pić będę przed posiłkiem zamiast po lub w trakcie. Dodatkowo codziennie szybki spacer z wózkiem (około dwóch godzin) jeśli pogoda dopisze, jeśli nie to jakieś ćwiczenia w domu. To są wstępne postanowienia, zobaczę jak przeniesie się to na moją wagę, jeśli zbyt wolno będzie spadać to wprowadzę dodatkowe ograniczenia żywieniowe.


Poza tym chciałabym conajmniej dwa razy w tygodniu zrobić coś dla siebie aby lepiej o siebie zadbać i lepiej poczuć się ze swoim ciałem, np. zrobić paznokcie, peeling ciała lub stóp, depilację, jakąś maseczkę/odżywkę nałożyć na włosy, nawilżyć ciało balsamem, itp.


Odnośnie wagi będę pisała mniej więcej co 40 dni, o moich postępach lub ich barku... Trzymajcie kciuki :-)

piątek, 21 czerwca 2013

Pieski problem

Ostatnio często spacerujemy ze wzgledu na piękną pogodę po parku i znów zaczyna mnie drażnić problem związany z tym, że właściciele psów nie sprzątają po swoich pupilach, dlatego postanowiłam o tym napisać i poznać Waszą opinię na ten temat, dowiedzieć się jak jest w Waszych miejscowościach.

W parku oczywiście jest plac zabaw i tam raczej psy nie wchodzą i nie ma niemiłych niespodzianek jednak po drodze na plac zabaw można spotkać liczne psie odchody, o ile w zimie odstrasza niemiły widok o tyle w lecie są one mniej widoczne, szczególnie dla małych odkrywców, którzy nie idą ładnie chodnikiem lecz zbaczają z niego, nie patrząc pod nogi i taka niespodzianka na obuwiu napewno nie jest miła a mycie butów brudnych od kupy psa nie jest przyjemne.

Nie wiem czy u nas w mieście sprzątanie po psie jest obowiązkiem czy wolnym wyborem (szukałam informacji na ten temat jednak nie udało mi się znaleść), ale w parku stoją liczne kosze na psie odchody, więc jeśli tylko ktoś miałby dobrą wolę to możliwości są. Moim zdaniem sprzątanie odchodów po psie powinno stać się nawykiem ich właścicieli, ale nie liczę na to, że tak się stanie. Psie kupy nie tylko nieestetycznie wyglądają ale również są niebezpieczne dla innych zwierząt i ludzi, ponieważ mogą zawierać larwy posożytów jak np. glisty, które mogą wywołać groźne choroby pasożytnicze. Nasze dzieci są na nie szczególnie narażone ponieważ często bawią się w parkach, na placach zabaw, w piaskownicy i niestety często wkładają brudne rączki do buzi. Larwy bardzo łatwo przenieść też na obuwiu do domu, na dywan, na którym najczęściej bawią się dzieci.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Czterodniowa trzydniówka

Zaczeło się tydzień temu, w nocy z niedzieli na poniedziałek od wysokiej gorączki, nie wiem ile Anetka miała ale była rozpalona, jednak udało jej się zasnąć i dopiero rano podaliśmy coś na zbicie temperatury. Oczywiście jedynym objawem była gorączka, około 39°C przez pierwsze dwa dni trzeba było jej podawać nurofen co 6 godzin bo zaraz jak przestawał działać temperatura od razu wzrastała, na szczęście później trochę się uspokoiło.

Zastanawialiśmy się od czego ta gorączka: może przez zęby, na które ciągle czekamy... może coś jej zaszkodziło i to od żołądka... może ją zawiało i gardło ją boli albo ucho... może to poprostu trzydniówka... Dla pewności postanowiliśmy we wtorek udać się do lekarza, aby ją przebadali oczywiście nic konkretnego się nie dowiedzieliśmy poza tym, że osłuchowo, z uszami i gardłem wszystko było wporządku. Do czwartku Anetka była marudna i nerwowa, nie miała apetytu, jadła mało, pić też nie chciała, nie mogła się niczym zabawić nawet na chwilkę, spała też nie za dobrze, najspokojniejsza była jak się ją nosiło na rękach.

Po czterech dniach w końcu gorączka całkiem spadła i pojawiła się charakterystyczna wysypka.

Cieszę się że już to mamy za sobą, bo te cztery dni i cztery noce były bardzo męczące zarówno fizycznie poprzez brak snu i ciągłe noszenie jak i psychicznie przez myślenie co to może być, jak jej pomóc, itp.

środa, 12 czerwca 2013

Co czytać dzieciom (część 3) - "Plastusiowy pamiętnik"

Dziś kontynuacja postów dotyczących książek dla dzieci. Jakiś czas temu zapisałam Adasia do biblioteki dla dzieci, dzięki czemu oszczędzamy pieniądze na zakup nowych książek a także miejsce w pokoju, więc uważam że jest to super rozwiązanie, gdyż większość książek czytamy jeden raz a później lądują na półce.


Kolejną książką, którą udało nam się przeczytać był "Plastusiowy pamiętnik", którego autorką jest Maria Kownacka. Na pewno każdy słyszał o tej książce i większość z nas czytała ją w dzieciństwie między innymi dlatego iż jest ona lekturą obowiązkową dla klas pierwszych szkoły podstawowej. W książce, którą czytaliśmy są również umieszczone dalsze losy tytułowego bohatera - "Przygody Plastusia". Przypominając tylko napiszę, iż utwór opowiada o ludziku z plasteliny, którego ulepiła Tosia chodząca do pierwszej klas szkoły podstawowej. W książce znajdują się ciekawe historie związane z Plastusiem, jego przyjaciółmi z piórnika: gumką myszką, ołówkiem, scyzorykiem i stalówkami oraz z Tosią i jej klasą. Natomiast w dalszej części zatytułowanej "Przygody Plastusia" opisany jest jego pobyt tytułowego bohatera na wsi u kuzynki Tosi - Hani.

Książka napisana jest prostym językiem, uczy dzieci dobrych wartości, edukuje i pobudza wyobraźnię, między innymi dlatego chciałabym ją Wam bardzo polecić.

czwartek, 6 czerwca 2013

Lęk przed samotnością

Anetka wkroczyła w etap, w którym niemowle płacze gdy zostaje same, gdy ja lub inne osoby znikają z jej pola widzenia podobno jest to lęk separacyjny lub kryzys ósmego miesiąca, ale sama nie wiem... tak to jest jak człowiek wejdzie na jakieś forum i się naczyta różnych rzeczy.


Sprawa wygląda tak, że dopóki ktoś jest obok niej to jest spokojna, leży, siedzi, bawi się a gdy tylko ktoś zniknie z jej pola widzenia zaczyna płakać i to tak jakby obdzierało się ją ze skóry. Więc gdy zostaję z nią sama w domu nie mogę wyjść do kuchni, żeby na przykłąd zrobić sobie coś do picia czy do toalety ponieważ w momencie czaczyna się histeria, wręcz czuje się przez Nią terroryzowana i nie wiem co mogłabym z tym zrobić, jedyne co wyczytałam to, to że trzeba przeczekać ale czasami już mi zaczyna brakować sił. Wcześniej nie było takich problemów, jeśli miała dobry humor mogłam ją zostawić w łóżeczku na chwilkę i nastawić czy powiesić pranie, dokończyć mycie garów lub szybko obrać ziemniaki na obiad. Teraz jednak muszę brać ją wszędzie ze sobą najlepiej w foteliku lub wózku. Ze spaniem też ostatnio są problemy, jak wyczytałam to też może być tym spowodowane.

Lęk separacyjny u niemowląt pojawia się między 7 a 9 miesiącem życia i oznacza obawę przed separacją z mamą jednak Anetka ma dopiero 6 miesięcy (może rozwija się szybciej) i nie chodzi tu tylko o rozstanie ze mną, bo wystarczy jej aby tata był obok lub jej starszy brat, czy nawet ktoś "obcy" (ostatnio była u mnie koleżanka, którą widziała drugi raz i to jej wystarczyło aby zachować spokój gdy wyszłam do kuchni). Czasami już nie wiem co mam z Nią zrobić, chyba pozostaje czekać aż zrozumie, że jeśli znikam z jej oczu to nie znaczy, że znikłam na zawsze, przestaje istnieć.

Więcej na temat lęku separacyjnego możecie przeczytać tu (link). Chętnie poczytam jak to wyglądało u Was i czy macie jakieś pomysły jak sobie z tym poradzić. Z synem wogóle nie miałam takich problemów, więc z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze.

wtorek, 4 czerwca 2013

Deszczowy pesymizm

Dziś dopadł mnie "deszczowy pesymizm". Za oknem piękna deszczowa pogoda... Szaroburo i ponuro...

Siedzę w domu sama z Anetką, mąż w pracy, syn u dziadków. Mała jest dziś wyjątkowo marudna, oczywiście nie wiadomo dlaczego (podejrzewam, że kupa ją męczy lub zęby, których nadal nie ma albo udziela się jej mój zły nastrój). Do tego dopadł mnie ból głowy, a nie chcę za bardzo nic brać z tego względu, że karmię małą. Tak długo czekałam na wiosnę i na spacerki z wózkiem a tu wiosna jest jaka jest, było kilka ładnych dni, ale jak dla mnie zdecydowanie za mało. Jakoś nie mogę znaleść dziś żadnych pozytywnych stron tej sytuacji, więc wybaczcie mi moje narzekanie. Anetka wkońcu zasnęła i myślałam, że może obejrzę coś w telewizji ale jak zwykle nie ma za bardzo nic ciekawego, głównie programy typu "Trudne sprawy", "Dlaczego ja", które jakoś mnie nie przyciągają a wręcz przeciwnie.

Kończę, bo raczej dziś nic konkretnego nie napiszę... Może jutro będzie lepiej...

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Wypadanie włosów po ciąży

Jak chyba każda mama wie w czasie ciąży włosy są gęste, ślące i prawie nie wypadają, niestety jakieś trzy miesiące po porodzie zaczyna się ich intensywne wypadanie co jest normalnym zjawiskiem spowodowanym głównie spadkiem poziomu estrogenu.

Ja zaczęłam tracić włosy dokładnie trzy miesiące po porodzie i do tej pory (już jestem sześć miesięcy po porodzie) wypadają garściami. Gdzieś wyczytałam, że w tym okresie, już po ciąży można stracić 20-30% włosów. Nadal karmę piersią więc wypadanie może potrwać dłużej niż 6-9 miesięcy po ciązy, dodatkowo po zimie włosy także są bardziej osłabione co sprzyja ich wypadaniu. Oczywiście próbowałam stosować szampony i odżywki wzmacniające do włosów ze skłonnością do wypadania, niestety nie zauważyłam znacznej poprawy. Preparatów witaminowo-mineralnych nie testowałam z tego względu, że karmię piersią i już łykam witaminy dla kobiet karmiących a nie chciałabym przedawkować witamin.

Jak u Was po ciąży wygląda sprawa z włosami i czy macie jakieś sprawdzone specyfiki, które Wam pomogły?