Dziś aż sama się zdziwiłam, że tak szybko mi to wszystko poszło, mąż ma drugie zmiany, więc wieczorną "walke" z dziećmi muszę toczyć sama. Chyba dochodzę do coraz większej wprawy. Na starszego najlepszą metodą jest wymęczenie go w ciągu dnia (spacer, wizyta na placu zabaw, itp.), ale dziś sama byłam zaskoczona, że aż tak szybko zasnął. Z mniejszą to różnie bywa, jeszcze jej nie "rozpracowałam". Czasami im bardziej jest zmęczona tym trudniej jest jej zasnąć ale tak już jest z małymi dziećmi, dlatego słowa rodziny, znajomych gdy dziecko zbytnio nie śpi w dzień: "przynajmniej będzie Ci lepiej spała w nocy" działają na mnie jak płachta na byka... Anetka ostatnio uwielbia się kąpać co też dużo ułatwia i z jej zasypianiem wieczorem jest już dużo lepiej niż było na początku.
O tak... kąpanie, to wspaniała atrakcja:) U nas dodatkowo jest to część rytuału, Zosia o 18stej podnosi larum, że do kąpieli, a potem kaszka i z pół godziny zasypiania (minus jest taki, że o 18stej musimy być w domu, bo dziecko nie uznaje zasypiania bez swojej kołyderki:)
OdpowiedzUsuńNo tak, niby fajnie jest gdzieś pojechać z dzieckie, ale często później wybija się ze swojego rytmu i bywa, że trudno jest mu później zasnąć, zwłaszcza jeśli zdrzemnie się w aucie w drodze powrotnej.
Usuńjaki bobasek.. *.*
OdpowiedzUsuńZaraszam do mnie. :)
http://omegaopowiadanie.blogspot.com/
Kochanego ciałka nigdy za wiele ;)
OdpowiedzUsuń